Mari Nanna - czyli randomowe szwedzkie imiona, które połączyłam, by stać się anonimową. Nie chcę pokazywać twarzy i mówić, kim jestem, wszak nienawidzę przyznawać się do porażek i tego, że czasem nie daję sobie rady.
Lubię kawę, używam sprzętu z jabłkiem i oglądam głupie seriale na tefałenie. W wolnych (jakich?) chwilach zmywam i sprzątam. Czasem nawet coś ugotuję, choć z Chłopem zdecydowanie wolimy zamawiać pizzę. Kiedyś nawet zaprzyjaźniliśmy się z dostawcą, ale zły los zdecydował, że znaleźliśmy mieszkanie poza obszarem dostawy z tej konkretnej pizzerii...
Piszę o macierzyństwie z trochę innej perspektywy. Pokazuję je oczami osoby, która nigdy nawet nie myślała o tym, żeby mieć dzieci. Nie słodzę, nie wymyślam, nie przekłamuję otaczającej mnie rzeczywistości. Jestem niczym słynny Mariusz Max Kolonko - mówię, jak jest.
Zmagam się z depresją i brakiem akceptacji samej siebie.
Kocham Młodą. Kocham Chłopa. Reszty chyba nie ogarniam.
Jeśli chcesz pogadać - pisz śmiało na mari.nanna.pl@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz